
Tego
dnia pierwszy raz zakosztowałam bundza. Do dziś pamiętam wspaniały
zapach unoszący się z bacówki na Rusinowej Polanie i czuję smak tego
sera. Tego dnia pierwszy raz ujrzałam tą polanę i wiedziałam, że będzie
dla mnie ważna, jedna, niepowtarzalna i wyjątkowa…
Rusinowa to jakby kwintesencja doskonałości Tatr… to nieprzeciętne widoki, wrażenia i emocje, które kładą się cichutko na dnie serca i koją…
Rusinowa to jakby kwintesencja doskonałości Tatr… to nieprzeciętne widoki, wrażenia i emocje, które kładą się cichutko na dnie serca i koją…
Tego
samego dnia Wojtek pierwszy raz zdobył Rysy. Do dziś pamięta widok
morza gór ze szczytu… i pamięta akcję ratunkową i twarz turysty
czekającego na pomoc ze śmigłowca… i miłą parę z Gdańska, z którymi
wędrował na szczyt…. Tego się nie zapomina…
Do dziś
pamiętamy wspaniałą szarlotkę i pierwszą wspólną górską kolację. Ba!
Tatrzańską schroniskową kolację, w naszej niepowtarzalnej Roztoce, która
otwarła przed nami nowe wspólne życie… życie z duszą górską i szaloną,
duszą wiatrem pachnącą, duszą, która kamienia górskiego szuka, głosu
ptaków szuka, kropli strumienia górskiego… smaku wolności i zieleni…
głuchej ciszy…
Roztoka to nie takie zwykłe miejsce, to miejsce, w
którym góry są bardziej górskie, drewno bardziej drewniane a jajecznica
najlepsza na świecie.
No i ta pani, niezwykła pani z okienka do
dziś pozostaje dla nas tajemnicą, jej kowbojski kapelusz i groźne
spojrzenie coś w sobie kryły…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz