sobota, 16 listopada 2013

CO JEMY W BLW

Czasem też rzeźbię w owocach :)
Hmmm... odpowiedź brzmi - wszystko :) Należy pamiętać jednak o bardzo ważnej zasadzie. Otóż wszystko co podajemy dziecku pierwszy raz, dawkujemy w bardzo małej ilości. My hołdujemy zasadzie, że nowości podajemy przez tydzień i w tym czasie obserwujemy reakcję Malucha na pokarm. Jeśli nic się złego nie dzieje (bóle brzuszka, wysypki skórne, niepokoje, ulewania, wymioty itp.) pokarm ten wprowadzamy na stałe do menu i próbujemy kolejny produkt. U nas pojawił się wyraźny niepokój po brokułach.
Maciuś już po pierwszym dniu z brokułami był niespokojny, budził się w nocy z płaczem, kopał nóżkami na znak bólu brzuszka. Następnego dnia niepokój ustał, i do brokuła powróciliśmy po miesiącu, gdy układ trawienny był już lepiej przygotowany na warzywa wzdymające.

Proponuję rozpocząć rozszerzanie diety od warzyw jak ja to mówię "bezpiecznych" czyli najmniej uczulających takich jak: marchewka, ziemniaki, względnie bataty, cukinia, dynia, szparagi, szpinak ewentualnie brokuły, kalafior, groszek zielony. Najlepszą metodą na przygotowania jarzyn jest gotowanie ich na parze. Ten sposób pozwoli na zachowanie największej ilości witamin w jedzonku oraz na zachowanie odpowiedniej dla dziecka konsystencji. Ale jeśli nie posiadamy odpowiedniego naczynia do gotowania na parze nic złego się nie dzieje. Wówczas możemy śmiało ugotować  warzywka w wodzie, niesolonej. Do warzyw można podać dobrze ugotowany ryż, kaszę jaglaną, jakże zdrową. Ważne jest urozmaicenie diety.

Oczywiście najlepiej by było, gdyby wszystkie produkty były pochodzenia ekologicznego, z odpowiednim certyfikatem. Tylko wtedy mamy pewność, że pokarmy, które podamy dziecku nie będą zawierały szkodliwej "chemii", pestycydów, antybiotyków i nie będą obciążać rozwijającego się dopiero małego organizmu. Należy jednak mieć świadomość przy decydowaniu się na BLW, że certyfikowana żywność to dzisiaj niezwykle drogi "interes". Na początku naszej drogi z BLW ochoczo kupowałam żywność "z papierkiem", ale szybko z tego zrezygnowałam. Okazało się, że ceny jedzonka przerastają nasze możliwości finansowania na dłuższą metę. Powiem Wam jak poradziłam sobie z tym problemem. Zaczęłam od wywiadu środowiskowego :) Pośród znajomych, nieznajomych, w rodzinie nagłośniłam kwestię karmienia mojego dziecka według BLW. Nakreśliłam obraz tego, co potrzebuję, i ku mojemu wielkiemu zdziwieniu rozdzwonił się telefon z różnymi informacjami. Okazało się, że Znajomy Znajomego ma ekologiczne jajka, Ciotka Klotka - swojską marchew i zieloną pietruszkę, Przyjaciółka - ziemniaki, Mama Sąsiadki - pyszne jabłka i porzeczki, a zaufany Pan z targu - szpinak i szczaw. I tak dalej i dalej... wszystko oczywiście po rozsądnych, niewygórowanych cenach, czasem nawet za free czy paczkę herbaty :) Dzięki wszystkim za pomoc :) Tu posypią się gromy, że przecież nie wiem co w tym "siedzi". Wybrałam więc taki mały kompromis pomiędzy tym, co super "czyste" ze słoiczka, a tym co troszkę "brudne" (a być może wcale nie "brudne") od znajomych. Widzę w tym nawet plus w postaci powolnego "uodparniania" dziecka aby zapobiec w przyszłości alergiom. W przypadku "słoiczkowej" córki potwierdził nam się niestety fakt o alergii.

Oczywiście nie zapominamy o podstawie diety, czyli mleku. Najlepiej jeśli dziecko podpije sobie mleczko przed głównymi posiłkami aby nie siadało do stołu z pustym brzuszkiem. Głodne dziecko może być niespokojne i nieskupione na pałaszowaniu obiadku.

Reguły BLW mówią, że do picia, poza mlekiem podajemy wyłącznie wodę. Przynajmniej na początek, dopiero później soki i inne przeciery. Nam się ta sztuka niestety nie powiodła. Maciuś nie lubi wody, choć każdego dnia próbujemy mu podawać, nie poddajemy się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz